Wynoszenie śmieci, czyli męskie sekrety

Męskie sekrety

Przeczytałam ostatnio artykuł o 18 męskich sekretach (jest z 2012 roku, jednak uważam, że pewne prawdy są ponadczasowe) i zupełnie niespodziewanie zostałam przezeń skłoniona do refleksji. Sekrety w nim ukazane są dla mnie mniej lub bardziej znane ze względu na liczne prywatne badania empiryczne przeprowadzone w trakcie mego dwudziestopięcioletniego życia. Nigdy nie stroniłam od kontaktów z przedstawicielami rodzaju męskiego, toteż zbiór moich doświadczeń jest dość obszerny, a wyciągnięte z nich wnioski sprawdzają się w większości przypadków.

Sekret numer 2

Niestety jeden z opisanych sekretów wzbudził we mnie nieszczególnie przyjemne uczucie.

Większość mężczyzn wyraża swoje uczucia poprzez czyny. Naprawa cieknącego kranu, wymiana opon w twoim samochodzie, a nawet wynoszenie śmieci – cokolwiek, co ułatwi ci życie – to właśnie deklaracja męskiej miłości.

Jeśli którykolwiek mężczyzna naprawdę uważa, że wynoszenie śmieci to wyraz uczuć wyższych, a co lepsze – że jest to sposób na ułatwienie kobiecie życia, to, drodzy państwo, mam nadzieję, że nie spotkam takiego osobnika na swojej drodze. Nie należę do wojujących feministek (w jednych kwestiach zgadzam się z nimi, w innych nie), jednak tego typu słowa nigdy nie przeszłyby u mnie płazem. A tym bardziej czyny!

Kreatywa pisała kiedyś o tym, że mąż nie pomaga jej w domu (klik). I ja się z koleżanką Klaudyną utożsamiam! Jeśli mam z kimś tworzyć przytulne i sympatyczne miejsce do wspólnego mieszkania, to naturalnym jest dla mnie, że obie strony będą się o to starać. A wyniesienie śmieci nie będzie stanowiło ułatwiania życia partnerowi, tylko spełnienie codziennego, oczywistego obowiązku. Czuję się zażenowana, że taki temat w ogóle trzeba poruszać!

„Męskie” zajęcia

Mam to szczęście, że już w dzieciństwie uczestniczyłam w różnych „męskich” pracach domowych, i wymiana żarówki, przetkanie zlewu czy dokręcenie śrubki nie stanowi dla mnie wyzwania. Dlatego też żart „przecież powiedziałem, że to zrobię, nie musisz mi o tym przypominać co pół roku” nie ma u mnie racji bytu.

Na dodatek posiadałam kiedyś własny samochód, przez co tankowanie, mycie i zmiana kół również nie są mi obce. Wiem, ile czasu i energii trzeba na te działania poświęcić. Nie widzę przeszkód, jeśli mężczyzna ma ochotę zajmować się tym kompleksowo, jednak to tylko ułamek obowiązków związanych z górnolotnie brzmiącym prowadzeniem gospodarstwa domowego. Nie chcę chojrakować, że co to nie ja, że jak tak sobie ze wszystkim radzę, to po co mi w ogóle mężczyźni! Zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o współpracę. Wiadome jest, że sama nie wniosę lodówki na czwarte piętro, ale umówmy się – ile razy w życiu będę tego potrzebować?

Tak, wkrętarkę też potrafię obsłużyć. /Photo by NeONBRAND on Unsplash/

Mocno wierzę w to, że podział obowiązków powinien wynikać z indywidualnych predyspozycji i upodobań obu stron. Warto (nawet tylko dla siebie) zrobić analizę i sporządzić ranking czynności, ustawiając je od tych, które lubimy, przez te obojętne, po te, których unikamy. A jeśli partner zrobi to samo, z porównania list możemy wyciągnąć zaskakujące wnioski. Może okaże się, że pewnymi obowiązkami możemy się wymienić i obie strony będą zadowolone? Przykładowo mnie zupełnie nie przeszkadza wynoszenie śmieci, natomiast nienawidzę prasować. Za to mój partner to mistrz żelazka z zaawansowaną sklerozą w obszarze odpadków. I mamy konsensus!

Z prywatnych badań empirycznych wynika również, że każdy osobnik wstępujący w etap pt. dorosłość powinien chociaż przez jakiś czas mieszkać sam i samodzielnie stanowić o swoim jestestwie. Dowiedzieć się, że ręczniki i pościel nie piorą się same. Że do prania potrzebne są detergenty i odpowiedni program w pralce. Że jedzenie nie pojawia się w magiczny sposób w lodówce, a śmieci same się nie wynoszą – i w dodatku niewyniesione w odpowiednim czasie zaczynają śmierdzieć! Dopiero po zaliczeniu takiego questa powinno być możliwe odblokowanie zadania „Ognisko domowe”.

Kobiety mają świra

Przeprowadziłam ostatnio w swoim otoczeniu krótkie badanie – zapytałam kilkunastu mężczyzn, czy zwracają uwagę na czystość okien. Kilku powiedziało, że owszem, ale tylko w samochodzie. Dla reszty ten temat jest zupełnie obojętny. Za to kobiety często po kilka razy w roku przez kilka godzin walczą ze smugami i zaciekami. A później nikt poza nimi tego nie zauważa. Takich spraw na pewno jest więcej, do tego są mocno indywidualne. Jedna lubi kwiaty i na bieżąco je pielęgnuje. Inna ma w sypialni wymarzoną szafę z ogromnym lustrem i codziennie to lustro przeciera. Grunt to żeby mieć świadomość, że pewne czynności wykonujemy przede wszystkim dla siebie i to właśnie my powinnyśmy się z nich cieszyć. A jeśli nie przynoszą radości, może warto zastanowić się nad sensem ich wykonywania?

/Photo by Gonard Fluit on Unsplash/

Nie myję okien

częściej niż raz w roku. Zazwyczaj już późną wiosną rezerwuję sobie czas na to zajęcie – zgodnie z zasadą „raz a porządnie”. I czuję się z tym świetnie! I tego też Wam życzę – odnajdywania radości w małych czynnościach oraz świadomości, że robicie to dla własnego komfortu.


Komentarze

  1. Patrycja Odpowiedz

    Idealne podsumowanie życia w partnerskim związku.

    Można to podsumować stwierdzeniem: Kobiety wuluzujmy! Mężczyźni bądźcie Partnerami w domu i życiu 🙂

    Świetny tekst 🙂

  2. SheSha Odpowiedz

    Niestety, większość mężczyzn nadal żyje na wzór stereotypów typu ‘męskie zajęcia-babskie zajęcia’ i przykładowe umycie okien przez samca alfa, jest wręcz awykonalne- ujma na męskości.
    Mój Mąż może okien nie myje, śmieci nie wynosi, ale za to świetnie gotuje. 🙂
    Pozdrawiam.

    1. Niestatystyczna Odpowiedz

      Oh, gotujący facet, jakże o tym marzę. <3 Takiemu to chyba wybaczyłabym te nieszczęsne okna!

  3. Terenia Tekścik Odpowiedz

    Bardzo dobry tekst. Coś w tym jest! Po co robić coś tylko dlatego, że “musi” być zrobione? To, że sąsiadka myje okna co dwa tygodnie, nie znaczy, że ja też tak muszę :). Co do dzielenia się obowiązkami: są czynności, które jedno lubi robić, a drugie nie – i odwrotnie. Są też takie kwestie, gdzie trzeba się dogadać, bo żadne nie chce tego robić. Umówmy się, kto lubi sprzątać to, co czasem wróci się kotu ;)? No ale czasem trzeba. Grunt to rozmowa – wiele rzeczy można wspólnie ustalić, a wówczas nie ma nieporozumień i spychologii. I zgadzam się, że wspólne prowadzenie domu to staranie się obydwu stron. Mieszkam, więc pomagam – i nie jest to żadna karkołomna, wymagająca szczególnego wyróżnienia przysługa. Pozdrawiam ciepło! 🙂

  4. Giraffriela Odpowiedz

    To ktoś nie potrafi używać wkrętarki?

    Co prawda nie mieszkam z mężczyzną, ale z rodzicami, no i nie lubię sprzątać tego co wydaliło (z jednej lub drugiej strony) jedno ze zwierzaków, ale robię to, bo to ja chciałam te zwierzęta.

    A wynosić śmieci nawet lubię, w końcu trzeba przewietrzyć głowę 😀

Dodaj coś od siebie

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *