W realiach szkoły średniej, wśród różnych profili kształcenia natknęłam się na ,,humanów”. Klasy tak zwane dziennikarskie, politologiczne, prawnicze, językowe, w skrócie – humanistyczne. Ja, mat-inf, najbardziej logiczny ze wszystkich rodzajów licealistów, z “humanami” kontakt miałam niewielki. Matematyka to bezsprzecznie królowa nauk, a kto pojął jej zasady, życie przechodzi na kodach. Humanistom (stereotypowym!) natomiast siła wyższa w większości przypadków poskąpiła tego daru.
Logika, jak siedząca w głowie wesz, podpowiada mi, że humaniści to z definicji osoby światłe. Humanista zna historię i potrafi wyciągać z niej wnioski; uczy się na błędach innych; wie, o co chodzi w konfliktach zbrojnych; żongluje słowami i dyryguje nimi; potrafi rozmawiać i prowadzić merytoryczne dyskusje. Wskazówka doświadczenia przesuwa się jednak ku zgoła innym cechom kojarzonym z humanistami – niezrozumienie podstawowych praw matematyki, fizyki i chemii, znikoma umiejętność współpracy z nowymi technologiami czy wreszcie hydrologia, czyli potoczne “lanie wody”, często bez ładu i składu.
Co z nich wyrosło?
Z mojego znikomego kontaktu z ,,humanami” skrystalizowało się kilka dłuższych znajomości. Podsumowując, wśród bliższych i dalszych znajomych (chwała Facebookowi!) tylko kilkoro absolwentów klas humanistycznych z, bądź co bądź, bardzo dobrego liceum, odnosi sukcesy związane z kierunkiem wykształcenia. Mamy prawnika działającego prężnie na regionalnym rynku. Mamy dziennikarza energetycznego, zapraszanego do publicznego wygłaszania komentarzy. Mamy kilku pedagogów. A poza tym mamy żony i mamy mamy, sprzedawców, kierowców, rozwiązywaczy krzyżówek…
Co wyrosło z nas?
Z nas, mat-infów, mat-fizów, klas technicznych, ekonomicznych, inżynierskich? Mamy kierowników budów małych, dużych i ogromnych, mechatroników, programistów, elektroników, specjalistów IT, architektów, zawodowych strażaków, handlowców, księgowych… Pracujących w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Paryżu, San Francisco, Chile!
Stereotyp – skąd się wziął?
Ano stąd, że humanistami często błędnie nazywamy ludzi, którzy mają nie po drodze z matematyką czy innymi przedmiotami ścisłymi. I właśnie przez ten nieudany związek wybierają edukację w typowo humanistycznym kierunku. Nie dlatego, że są zafascynowani historią czy polityką, a po prostu nie czają matmy i wybierają mniejsze zło. Robią krzywdę samym sobie i wszystkim prawdziwym humanistom.
Wybrałam studia matematyczne zgodnie z zainteresowaniami. Jednak jako ,,gramatyczna nazistka” czasem w myślach nazywam się właśnie humanistką. Bo potrafię składać zdania wielokrotnie złożone; bo nie zapominam o ogonkach; bo czytam, dużo czytam; bo razi mnie swoboda sposobu wypowiedzi w Internecie; bo uwielbiam dobre teksty, ładne porównania, trafne przenośnie; bo lubię panować nad słowami.
Wszystkim licealistom, niezależnie od profilu, życzę udanych wyborów ścieżki kształcenia i kariery. A humanistom, tym prawdziwym – zadowolenia i dumy z tego, czym się zajmujecie.
iwonaturzanska 17 grudnia 2017
No tak, zgadza się, humanistami nazywa się tych, co nie czają matmy i fizy. Ja też jestem taką humanistką, ba, nawet w lo nie byłam w klasie humanistycznej, lecz ogólnej. Teraz mam dobrą i pasjonującą pracę, lecz na pewno wpływu na to nie miał profil w liceum, lecz moja determinacja, walka i działanie. Ja znam także ludzi po kierunkach inżynierskich i idzie im niezbyt dobrze z robotą.
Niestatystyczna 14 marca 2018
Niestety często się zdarza, że wybór choćby profilu klasy w liceum nie jest trafiony, a niestety może zaważyć na całym przyszłym życiu. Grunt to nie poddawać się, szukać tego, czego robienie sprawia nam przyjemność i nie zrażać się porażkami. 🙂
iwonaturzanska 20 stycznia 2018
Halo, halo, czekam na nowe wpisy:)
Niestatystyczna 20 stycznia 2018
Jeeej <3 Zwiększyłaś mi poziom motywacji, jutro coś będzie! Dziękuję 🙂
iwonaturzanska 4 marca 2018
🙂
Patrycja 9 lutego 2018
Kolejny genialny tekst. Wydaje mi się, że autorka bloga to idealne połączenie umysłu ścisłego z literackim duchem 🙂