Reforma systemu edukacji, której aktualnie jesteśmy świadkami, wzbudza emocje, skłania do refleksji i jest przyczyną wielu dyskusji. Odbył się już ostatni egzamin gimnazjalny i pierwszy egzamin ósmoklasisty. Teraz oba roczniki aplikują do szkół średnich (już nie ponadgimnazjalnych!).
W większości miast zakończenie rekrutacji obnażyło duży problem – setki dzieci nie dostały się do żadnej szkoły. Jakie są tego przyczyny?
Podwójny rocznik
Pomysł podwójnego rocznika w szkole niesie ze sobą wiele niezbyt przyjemnych konsekwencji i nie jest to dla nikogo niespodzianką. Reformę jednak w jakiś sposób trzeba przeprowadzić, a kompromisy bywają bolesne. W mediach słyszymy mnóstwo informacji o tym, że dzieci są poszkodowane, bo nie dostały się do wymarzonych liceów. Czy to źle?
O poziomie danej szkoły świadczy nie tylko próg punktowy czy znakomita kadra. Szkołę tworzą przede wszystkim uczniowie. A jeśli tych uczniów jest dwa razy więcej, to i dwa razy więcej szkół będzie w tym roku „na poziomie”. Rzadko się zdarza, żeby szkoła sama w sobie wyjątkowo dbała o jakość prowadzonych lekcji. W większości placówek kadra nauczycielska to kwestia przypadku. Nawet w najlepszych szkołach trafiają się nauczyciele, którzy nie radzą sobie z prowadzeniem lekcji lub z materiałem. A znowu w placówkach z końca rankingów pracują nauczyciele z pasją, którzy z radością przekazują wiedzę kolejnym pokoleniom. Loteria, ot co.
Podwójny rocznik ma też tę zaletę, że więcej dzieci musi wybrać technika i szkoły branżowe. W ostatnich latach pójście do liceum stało się niemal kultem, podczas gdy dawniej taki tok nauki wybierali nieliczni. Teraz zdana matura nie daje już żadnego prestiżu, natomiast ukończenie szkoły uczącej zawodu to opcja coraz bardziej poszukiwana na rynku pracy.
Ocena ocenie nierówna
Również kwestia oceniania stopniowo się zmienia. Coraz częściej słyszymy o roszczeniowych rodzicach, którzy na wszelkie możliwe sposoby walczą o oceny swoich dzieci. Świadectwo z paskiem przestało być prestiżem. W minionym roku szkolnym oceny były na wagę złota – to jedno z kryteriów branych pod uwagę w rekrutacji do szkół średnich. Na szczęście pod uwagę brany jest również wynik z egzaminu, lepiej odzwierciedlający postępy w nauce.
Pamiętam, że kiedy sama brałam udział w rekrutacji do szkół średnich, dziwiłam się bardzo osobom, które 3 lata wcześniej poszły do „dobrych” gimnazjów. Poziom kształcenia nie był zauważalnie inny w porównaniu do zwykłych placówek, ale trudniej im było uzyskać wysokie średnie. A tym samym byli w tyle w rekrutacji, w której punktowane były oceny z konkretnych przedmiotów.
Co z tymi, którzy się nie dostali?
To pytanie zadają sobie dzieci, rodzice i całe środowisko oświatowe. W poszczególnych miastach może to różnie wyglądać. Mnie nasuwa się jeden wniosek – można było tego uniknąć. Zapewne wielu uczniów żałuje, że w toku rekrutacji wybrali tylko te wymarzone szkoły, nie zakładając czarnego scenariusza i nie dodając do listy placówek rezerwowych.
Uważam, że to dobra lekcja zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Przerost ambicji i poczucia własnej zajebistości w wielu przypadkach właśnie został zweryfikowany. Niektórzy może po raz pierwszy w życiu uświadomią sobie, że włożony nakład pracy nigdy nie gwarantuje sukcesu; że zawsze znajdą się lepsi. I że trzeba mierzyć siły na zamiary, a marzenia nie zawsze się spełniają.
Kiedy wybierałam liceum, była to moja decyzja. I gdybym się nie dostała, miałabym pretensje tylko do siebie.
I tego życzę wszystkim przyszłym uczniom szkół średnich — żeby nauczyli się wyciągać wnioski i brać odpowiedzialność za swoje wybory.
Pamiętajcie, matura jest dla wszystkich taka sama i to głównie od Was zależy, jak się do niej przygotujecie.
Beata 26 lipca 2019
Pięknie napisane 🙂